Dzisiaj wybrałem się Yamahą do pracy (przed biurem narobiła mi wstydu strzelając i gasnąc 🙂 żeby w ciągu dnia odwiedzić „Beczkę” – kolega polecił mi tego mechanika… i dobrze zrobił. Chłop wszystko dokładnie obejrzał, posłuchał, podotykał i stwierdził, że chyba da się z silnika coś zrobić a rama faktycznie jest prosta. Reszta to szrot.
Wieczorem zabrałem się za rozkręcanie – sporo drutów i plastrów ujrzałem po zdjęciu siodła i baku 🙂 poniżej kilka zdjęć. Zdążyłem zdemontować cały tył i bak, odłączyłem kable, wszystko dokładnie pooznaczane żeby móc później odtworzyć instalację (całość będzie nowa, ta się absolutnie nie nadaje). Jutro jeszcze kierownica z osprzętem do zdjęcia i czekam na zamówione części do przymiarki.
Uwielbiam takie „lutowanie” kabli:
Filtr powietrza – nie wiem jak powinno oryginalnie wyglądać doprowadzenie powietrza, ale tutaj ktoś uciął dolot nożem (krzywo), nie wiem jak to działało.
Wszystkie kable oznaczone, żeby później móc to odtworzyć.
I efekt na koniec dnia (zapewne żaden inny dzień nie da już tak widocznego efektu jak taka rozbiórka 🙂